Lubię słuchać opowieści o tym, co stoi za jakimś projektem, osobą czy ideą, postanowiłam więc podzielić się z Tobą tym, co stało się motorem do stworzenia kursu Fabryka Marzeń.
Jednym z pierwszych momentów, kiedy poczułam, że chciałabym prowadzić takie zajęcia, była praca z dziećmi w krajach byłego ZSRR (m.in. na Ukrainie i Białorusi). Pracując w tym środowisku czułam, że jest to duże pole do zagospodarowania. Powodów upatrywałam w tym, że choć większość z dzieci miała ogromne talenty i mnóstwo zainteresowań, to nie bardzo wierzyły w to, że ich marzenia zasługują na to, aby podjąć wyzwanie i zaryzykować ewentualne ich spełnienie. To natomiast od razu przypomniało o mnie samej, w dzieciństwie.
Zawsze głowa pełna pomysłów, tysiące myśli na minutę, miliardy wizji swojego życia i ciągły mętlik jak wybrać marzenie? Wybór kojarzył się ze stratą czegoś innego. No i towarzyszyło mi podobne odczucie, że bardzo bym chciała, ale chyba nie zasługuje, pewnie się nie uda, nie stać mnie, itd. Tych wykrętów było mnóstwo i jakoś tak zawsze potrafiłam z rękawa nimi sypać, aby czegoś nie zrobić.
Aż przyszedł rok 2010, kiedy zaczęłam się sobie baczniej przyglądać i powoli odkryłam, że jednak z tymi moimi marzeniami wcale nie jest tak źle! Może wielu nie spełniłam, jednak po drodze przez życie zrealizowałam kilka fajnych rzeczy. A po tym magicznym roku 2010 tak się rozkręciłam, że zaczęłam sięgać po marzenia z tzw. “górnej półki”, czyli: “Może kiedyś, jak będę miała… jak będę kimś…”. Przecież na wymarzone i spełnione życie trzeba zasłużyć, pracując w pocie i znoju.
I wreszcie trzecim powodem było spotkanie z pewnym człowiekiem, który przeważył szalę. Mój partner w momencie naszego pierwszego spotkania, nie za bardzo potrafił wymienić jakiekolwiek marzenie. A dziś ma na koncie kilkadziesiąt zrealizowanych projektów i wygląda na to, że każdy miesiąc przynosi kolejne odhaczone pomysły!
Taka wizja “pracy u podstaw” od razu rozbudziła moją wyobraźnię i zaczęłam szukać w pamięci swoich technik, narzędzi i sprawdzonych sposobów. Ale przecież nikt mi nie uwierzy, że można spełniać marzenia jeśli nie ma się… (tu wstaw Twoją wymówkę). Więc w pierwszej (zimowej) edycji podparłam się mądrością mędrców i uczonych, którzy dogłębnie zbadali temat realizacji i używają mądrych słów, takich jak prokrastynacja, zorientowanie na cele i tym podobne wytrychy. Chciałam zostać ekspertem, który dużo wie, mocno wyszlifować swój warsztat i przekazać mnóstwo wiedzy o marzeniach czy strategiach planowania, bo przecież potrzebny jest dobry plan. I wszystko szło fantastycznie do momentu, kiedy pojawiła się niespodziewana sytuacja w postaci COVID-19 i noworoczne postanowienia (w większości) szlag trafił. Wtedy stał się “CUD”. Nie tylko ten, w postaci kursu Eweliny Stępnickiej, który pokazał mi, jaka jest “moja piosenka”, ale najważniejsze, że przypomniałam sobie, jak to się stało, że zaczęłam spełniać swoje marzenia.
Możesz mi wierzyć, że nie miało to nic wspólnego z planem! Jako marzycielka ponoszę ogromne fiasko w zetknięciu z tradycyjnymi kalendarzami. Kiedy patrzę na planer i widzę kolejne pokreślone i niezrobione rzeczy, to czuję się źle. Moja motywacja z każdym dniem spadał w otchłań i czeluście depresji, jako że planowanie nigdy nie było moją mocną stroną. Moja natura lubi spontaniczność! Jak mówiły Lejdis: “Spontan jest najważniejszy”.
I wtedy pojawiła się u mnie: “EUREKA!”
To, co naprawdę mi pomogło to:
- Medytacje,
- Wiara,
- Wdzięczność,
- Wizualizacja,
- Praca z emocjami,
- Koherencja serca,
- Podążanie za własnym głosem,
- Czyste, otwarte serce,
- Zaufanie.
Przy czym to ostatnie może być nawet ważniejsze, niż wszystkie inne. Zaufanie do siebie, do świata, do ludzi. Dzięki niemu mogłam przemierzyć sporą część świata, poznać kultury, tradycje, siebie, swoje lęki i siłę, której się nie spodziewałam znaleźć. Doświadczyłam świata, który znałam z książek i czasem smutnych filmów. A także przygody, którą okazało się życie w różnych odsłonach.
Po takiej analizie przystąpiłam do poszukiwania odpowiedzi na pytanie: Co nas wszystkich łączy i dlaczego nasze marzenia się nie spełniają? I moje spostrzeżenie było jakże prawdziwe, że nie zależy to od finansów, które masz dostępne, od tego ilu masz znajomych na Facebooku, ani w jakim kręgu się obracasz. Ważne jest, co stoi za Twoim dlaczego? Co nosisz w sercu? W co wierzysz? Z jaką postawą podchodzisz do siebie i świata?
Narzędzia, którymi dzielę się podczas kursu, sprawdziły się u mnie, u kilkorga moich znajomych i moich kursantów. Nie dam Ci czarodziejskiej różdżki, ani złotej rybki, która spełni Twoje życzenia. Podaruję Ci za to wędkę, dzięki której złowisz sobie mnóstwo takich rybek. Jednak najważniejsze, aby w tym Twoim stawie podejmować mądre decyzje… Choć możesz łowić bez końca, to każda złota rybka ma tylko 3 życzenia, więc trzeba mądrze je wykorzystać. Bo inaczej całe życie spędzisz na wędkowaniu, zamiast cieszyć się spełnionymi marzeniami.
To jak? Ruszamy na spotkanie z Twoim przeznaczeniem? Spełnimy kilka Twoich marzeń?
Marzenia to wspaniały dar , często o tym zapominamy. Jako dzieci potrafimy marzyć o niezliczonych rzeczach , niestety dopada nas tzw ” dorosłość”, że się nie da bo to, bo tamto. Warto uwolnić w sobie wyobraźnie dziecka, która od zawsze w nas jest i uwierzyć w marzenia i z wiarą w siebie je spełniać . Ja spełniłem ich trochę i polecam innym to robić bo to powoduje, że nasze życie jest piękniejsze i bardziej kolorowe.